niedziela, 25 września 2011

Spacerek


Śliczna jesienna pogoda, aż szkoda by było nie pójść na spacerek. Wybrałyśmy się do parku, niech Zojka trochę ludzi poogląda i taka dzika nie będzie. W parku były patyczki, pasienie patyczków i obgryzanie patyczków, no i wredna pańcia nie pozwoliła wleźć do bagnistego jeziorka. Za to na koniec spotkałyśmy wiewiórkę, Zojka była niezdrowo nią zainteresowana, co ciekawe nie ruszają ja ani gołębie, ani wrony, za to wiewiórka to jeszcze lepsze niż kot. Zoja stała i wślepiała się z oniemiałą wiewiórkę, a potem ... wiewiórka zniknęła :-) dla wtajemniczonych schowała się za drzewo i wiewiórczym zwyczajem wspięła się na pień okrążając drzewo, ale dla Zojki po prostu zniknęła.

niedziela, 18 września 2011

Klubówka

Dzisiaj byliśmy na wystawie, pierwszej naszej wystawie klubowej. Było nawet miło, chociaż organizacja trochę szwankowała. Te tłumy psów, a borderów tylu to dawno w jednym miejscu nie widziałam.
Zoja spisała się bardzo ładnie, oprócz kilku podskoków podczas biegania. Nasza ocena to doskonała, a najbardziej mnie rozbawił opis: "w dniu dzisiejszym pozbawiona sierści". Na Polski tłumacząc to Zojka wygląda jak wyliniała szczotka i to widać. Mam nadzieję że nikt mnie nie posądził o ogolenie bordera przed wystawą.
Minusem jest to, że mój nadworny fotograf odmówił współpracy i nie mam żadnych zdjęć oprócz jednego w dodatku kiepskiego.

sobota, 10 września 2011

Czujemy jesień

W zasadzie trudno teraz o czymś pisać, idzie jesień i jakoś to przygnębiło i mnie, i Zojkę, więc brak nam chęci na nowe szaleństwa. Powoli zaczynam myśleć o drugim borderku w moim domu. Jeden to zdecydowanie za mało, jak piszą na forum to zdecydowanie objawy borderliozy. Zdecydowałam, że drugim borderkiem ma być piesek, najchętniej gdyby był w kolorze red-white, ale w sumie każdy kolorek dozwolony. Niektórzy nie chcą mieć psa, wolą suczki za względu na charakter, ale mi wydaje się że to przesada, w końcu kiedyś miałam psy i oprócz jednego, który zamierzał ludzi zjadać żywcem przez kaganiec to nie było nigdy z nimi problemów. No więc dlatego ma być piesek, czyli więcej futerka do głaskania, a dla Zojki towarzystwo w szaleństwach.

niedziela, 4 września 2011

Przychodzimy

Dzisiaj ostatni dzień naszego kursu z nauki przychodzenia. Cieszę się, że dzięki instruktorom udało się nam się "odblokować" Zojaczka i teraz to psi wzór  w przywołaniu (nawet od kotów).
Wczoraj Zoja była na grillowej imprezie. To taki dla niej sprawdzian z umiejętności zachowania się w towarzystwie większej ilości ludzi i dzieci. Jak zwykle mój geniuszek doskonale wiedział jak się zachowywać. Radośnie biegała z dziećmi, ale bardziej im towarzyszyła niż ganiała, a co najważniejsze, nie pasła ich. Nie kradła z grilla, tylko trochę żebrała przy stole, ale to w granicach przyzwoitości, bo kto by się oparł takim zapachom. Po raz kolejny zdała próbę na psa towarzyszącego, tylko szkoda, że taka instytucja nie istnieje w Polsce.